bardzo przypadł jej do gustu. A jeszcze bardziej okazja do podjęcia

- Czemu mi tego nie powiedziała? - Może uznała, że jesteś zbyt młody, albo bała się, że zechcesz ją oceniać. Wiem, że zabrałby cię ze sobą, gdyby uważał, że pozostanie tutaj nie jest dla ciebie najlepsze. Był człowiekiem o sercu nomada, który nie potrafi pozostać długo w jednym miejscu. Zostawił cię matce, bo cię kochał. - Dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej? Jeżeli nie matka, to ty? - Czasem nie powinno się wyprzedzać słowami wydarzeń - odpowiedział mądrze władca, a potem skłonił głowę i klasnął w dłonie, oznajmiając, że spotkanie skończone. Edward wstał z wrodzoną gibkością i pożegnał się tradycyjnym pozdrowieniem. RODZIAŁ DZIEWIĄTY Rozmowa z władcą dała mu dużo do myślenia. Jednak te niespodziewane rewelacje będą musiały poczekać. Edward spojrzał na zegarek i natychmiast wydłużył krok. Obserwując Bellę stojącą przed budynkiem, spodziewał się, że zawróci, uświadomiwszy sobie brak klucza i pieniędzy. Kiedy nie wróciła, nabrał ochoty, żeby wyjść, skazując ją na długie i nieprzyjemne oczekiwanie, ale powstrzymało go od tego wrodzone poczucie odpowiedzialności. O tej porze roku temperatury w Zuranie sięgały czterdziestu stopni Celsjusza, a Bella miała jasną karnację i wyszła bez nakrycia głowy. Nie chciał, by czekając na niego, dostała udaru słonecznego. Jego dobre intencje legły w gruzach, kiedy otrzymał od władcy pilne wezwanie do pałacu. Zamierzał skrócić spotkanie do minimum, co jednak skutecznie uniemożliwiła rozmowa o ojcu. W rezultacie wracał po przeszło czterech godzinach. Czarny mercedes z kierowcą, wypolerowany na błysk, już na niego czekał. Umundurowany strażnik otworzył przed nim drzwi i Edwarda otulił chłód klimatyzowanego wnętrza. Imponująca, obsadzona palmami droga dojazdowa do pałacu była wzorowana na londyńskiej Mall, chociaż tutaj zieleń trawiastych poboczy musiał utrzymywać podziemny system nawadniający. Pomimo to tropikalne kwiaty i krzewy grały feerią barw. Bella nie miała ochoty znów opuszczać budynku bez grosza przy duszy, postanowiła więc poczekać na Edwarda w środku. O ile w ogóle wróci. No pewnie, że wróci. A jeżeli nie? Przyniosła z centrum handlowego darmową gazetkę, którą mogła teraz poczytać dla zabicia czasu. Przeglądając ją, zauważyła ofertę sprzedaży podobnego apartamentu za pięćset tysięcy funtów, co tylko umocniło jej podejrzenia. Dlaczego Edward zaoferował jej tak wysoką cenę? Szum klimatyzacji sprowadził na nią senność. Usiadła na chłodnej, ceramicznej posadzce i oparła się o ścianę. Po dwóch minutach już spała. Na widok bladej i potarganej Belli śpiącej pod ścianą Edward zmarszczył brwi. Na policzku miała smugę kurzu, jakby niechcący przejechała tam dłonią. Obok niej zauważył butelkę wody i gazetkę z logo centrum handlowego. Już nie musiał zgadywać, gdzie była. Ten widok poruszył go bardziej, niż chciał przyznać i chociaż jego uczucia nie miały tym razem nic wspólnego z seksem, to nieudawana troska i chęć chronienia jej wydawały się dużo bardziej niebezpieczne. bzp-bartnik.pl Sylwia podniosła na niego oczy. - Dlatego, że wypadła. - Rozumiem. - Matthew zerknął na Chloe, która siedziała teraz na podłodze tuląc Kahlego, który tym razem w ogóle go nie przywitał. Matthew popatrzył na Sylwię. - Muszę ją zobaczyć. Pokiwała głową. - Oczywiście, że musisz. Wybacz, że nie ruszam się z miejsca. - Nie gadaj głupstw, Imo cię potrzebuje. Izabela wspomniała, że lekarz dał Flic jakiś środek? - Dostała zastrzyk - odpowiedziała Chloe z drugiego końca pokoju. - Bo zaczęła krzyczeć i nie mogła przestać. Ja też

których kiedyś poznałem, starali się mówić jak najmniej. - Wolą, żeby to pacjent mówił. - Karolina zerknęła na niego z ukosa. - Znasz jakichś świrologów? Nawiasem mówiąc, Zuzanna nie cierpi, kiedy ją tak nazywać. - Poznałem jednego, gdy Jillian zażądała rozwodu. - To był jej pomysł? Sprawdź Tempera nie uczestniczyła do tej pory w życiu towarzyskim. Było bowiem nie do pomyślenia, aby panna, która nie została jeszcze oficjalnie przedstawiona w salonach, bywała na przyjęciach. Mimo to zdążyła już poznać kilka 13 liczących się w towarzystwie osób, które zasięgały u jej ojca opinii na temat sztuki. Ludzie ci czasem odwiedzali ojca w domu, co było dość niezwykłe, gdyż zgodnie ze zwyczajem to on powinien chodzić do nich. Podczas choroby matki i po jej śmierci ojciec często gawędził o nich z Temperą, choć — naturalnie — najwięcej uwagi poświęcał ich cennym obrazom. Czasem jednak, w sobie tylko właściwy, dowcipny sposób umiał w kilku zdaniach nakreślić ich portrety,